Cena, którą zapłaciłam
Mam 43 lata i sekret – jestem dziewicą. Ludzie zakładają, że to trauma albo fanatyzm religijny. Prawda jest bardziej skomplikowana. To nie była historia o czekaniu na „tego jedynego”, ale o poświęceniu, które wymknęło się spod kontroli.
Zaczęło się, gdy miałam 20 lat. Moja matka zachorowała na stwardnienie rozsiane. Byłam jedynaczką i zostałam jej jedyną opiekunką.
Zrezygnowałam ze studiów, a mój chłopak odszedł. Moje życie towarzyskie zamarło, gdy koleżanki wychodziły za mąż, a ja uczyłam się obsługiwać sprzęt medyczny.

Jednak prawdziwym problemem nie był brak czasu, ale psychika. Moja matka, choć kochana, stała się zaborcza z powodu choroby. Panicznie bała się, że ją zostawię.
Kiedy raz, koło trzydziestki, próbowałam kogoś poznać, dostała ataku histerii. Oskarżyła mnie, że chcę ją oddać do domu opieki. Ten scenariusz się powtórzył. W mojej głowie utrwaliło się toksyczne równanie: Moja przyjemność = cierpienie matki.

W końcu, nieświadomie, przestałam szukać. Seks stał się dla mnie symbolem zdrady. Jak mogłabym cieszyć się bliskością, gdy ona cierpiała za ścianą? Moje dziewictwo stało się formą psychologicznej wierności, pancerzem, który chronił mnie przed poczuciem winy.
Lata mijały. Matka zmarła trzy lata temu.
Miałam 40 lat i nagle stałam się wolna, ale kompletnie zagubiona. Teraz, w wieku 43 lat, próbuję odzyskać ten czas, ale świat poszedł do przodu. Jak mam wyjaśnić mężczyźnie w moim wieku, że nigdy z nikim nie byłam z powodu poczucia winy wobec matki? Moje dziewictwo stało się barierą psychiczną.
Nie żałuję lat spędzonych z matką. Żałuję tylko, że nie potrafiłam znaleźć siły, by zawalczyć też o siebie.
Mój powód nie jest romantyczny. Moje dziewictwo to nie jest dar. To po prostu cena, jaką zapłaciłam za bycie dobrą córką. Teraz, mając 43 lata, dopiero zaczynam naukę życia.