Koniec spekulacji dotyczących obecności polskiego wojska na wschodzie stał się faktem po jednoznacznym stanowisku przedstawionym przez prezydenta.
Karol Nawrocki w poniedziałkowym oświadczeniu kategorycznie wykluczył wysłanie polskich żołnierzy na Ukrainę.
W komunikacie podkreślono, że taka decyzja nie wchodzi w grę ani teraz, ani w przyszłości.
Prezydent zaznaczył, że jego stanowisko jest stałe i niezmienne.
Kluczowe zdanie oświadczenia miało raz na zawsze zakończyć krążące w przestrzeni publicznej domysły.
Władze prezydenckie wskazały, że priorytetem pozostaje bezpieczeństwo terytorium Rzeczypospolitej.
Karol Nawrocki argumentował, że Polska znajduje się obecnie w stanie wojny hybrydowej.
W takiej sytuacji wojsko musi koncentrować się na ochronie własnych granic.
Prezydent zwrócił uwagę, że polscy żołnierze są dziś szczególnie potrzebni przy granicy państwowej.
Podkreślono ich rolę w realizowaniu zobowiązań sojuszniczych wobec NATO.
W ocenie głowy państwa każdy żołnierz jest niezbędny na miejscu, a nie w misjach ekspedycyjnych.
Choć oświadczenie miało uspokoić nastroje społeczne, wywołało natychmiastową reakcję w sieci.
Dyskusja szybko zeszła z kwestii bezpieczeństwa na temat realnych kompetencji prezydenta.
Część komentatorów przypomniała, że w polskim systemie prawnym kluczowe decyzje wojskowe należą do rządu.
Wskazywano, że faktyczne dysponowanie armią pozostaje w gestii premiera i Rady Ministrów.
Pojawiły się głosy, że deklaracja prezydenta ma przede wszystkim charakter polityczny.
Krytycy twierdzą, że oświadczenie powiela wcześniejsze zapewnienia rządu.
Zwracano uwagę, że podobne stanowisko prezentował już wcześniej Donald Tusk.
Według niektórych internautów prezydent próbował w ten sposób podkreślić swoją rolę w polityce zagranicznej.
Padły także opinie, że było to symboliczne zaznaczenie obecności w debacie publicznej.
Mimo kontrowersji jedno pozostaje jasne.
Na ten moment udział polskich żołnierzy w działaniach wojennych na Ukrainie został jednoznacznie wykluczony.