Zaczęło się od hasła prezydenta o potrzebie zatrzymania banderyzmu, a skończyło na ostrzeżeniu wysłanym z Kijowa.
Ukraińska dyplomacja, za pośrednictwem portalu Europejska Prawda, zapowiedziała możliwą reakcję, jeśli polski Sejm zdecyduje się zrównywać czerwono-czarną symbolikę z nazistowską.
W tej sprawie polityczne emocje mieszają się z kwestiami historycznymi i prawnymi.
Prezydent Karol Nawrocki ogłosił propozycję, aby w kodeksie karnym uznać tak zwane „symbole banderowskie” za równoważne z nazistowskimi i komunistycznymi.
W tym samym pakiecie znalazły się zapowiedzi zaostrzenia przepisów migracyjnych i zmiany w ustawie o IPN.
Według Kancelarii projekt ustawy wspierającej Ukraińców jest już w Sejmie.
Na pierwszy rzut oka wygląda to na próbę uporządkowania przepisów, lecz w praktyce dotyka najbardziej drażliwego obszaru wspólnej pamięci polsko-ukraińskiej.
Czerwono-czarna flaga ma swoje źródło w tradycji OUN-UPA i budzi skrajnie odmienne reakcje: dla części społeczeństwa to znak walki o wolność, dla innych bolesne wspomnienie rzezi wołyńskiej.
Polska od dawna przewiduje kary za propagowanie ustrojów totalitarnych, zgodnie z art. 256 kodeksu karnego, a co jakiś czas powraca dyskusja o włączaniu nowych symboli.
Tym razem spór odżył wyjątkowo gwałtownie.
Z informacji Europejskiej Prawdy wynika, że władze w Kijowie ostrzegły Polskę przed konsekwencjami, jeśli dojdzie do zrównania czerwono-czarnej symboliki z nazistowską.
Ukraińskie źródło dyplomatyczne mówi o zagrożeniu pogorszeniem nastrojów społecznych, jeśli decyzje będą miały charakter polityczny.
To brzmi jak sygnał alarmowy na styku polityki i emocji.
Swoje stanowisko przedstawił także Wołodymyr Wiatrowycz, były szef ukraińskiego IPN i obecny poseł.
W mediach społecznościowych bronił czerwono-czarnej tradycji, podkreślając jej antyrosyjski, a nie antypolski charakter, i krytykował polskie plany, zestawiając je z narracją, którą chętnie posługuje się Kreml.
Ten spór nie dotyczy wyłącznie flagi, ale całej pamięci historycznej i tożsamości, które łatwo podsycać, a niezwykle trudno powstrzymać.
Polityczne scenariusze mogą przybrać trzy formy. Pierwsza to szybkie procedowanie ustawy i pokazanie zdecydowanego podejścia wobec symboli związanych z UPA.
Druga to skierowanie sprawy do komisji i doprecyzowanie przepisów, na przykład z uwzględnieniem wyjątków dla muzeów czy celów edukacyjnych.
Trzecia możliwość to zamrożenie tematu pod pretekstem priorytetu w postaci bezpieczeństwa granic, co sam prezydent powiązał z ostrzejszymi propozycjami karnymi.
Każda z tych opcji ma swoje konsekwencje – zarówno w Polsce, jak i w relacjach z Ukrainą oraz Unią Europejską.
Ukraińskie źródła podkreślają, że jeśli Sejm faktycznie zdecyduje się na takie zrównanie symboliki, strona ukraińska odpowie.
Spór o pamięć historyczną może stać się prezentem dla rosyjskiej propagandy, która chętnie buduje narrację o rozłamie w sojuszu.
Dlatego stawką jest nie tylko dyskusja o banderyzmie, czyli ideologii skupionej wokół Stepana Bandery, ale także odporność polsko-ukraińskiej współpracy na polityczną presję i wojnę nerwów.